Przejdź do głównej zawartości

Decyzja

Znalazłam coachkę specjalizującą się w coachingu kariery. Pięćdziesięciodwuletnia nauczycielka pracująca przez całe życie w jednym miejscu pracy musiała być dla niej ciekawym przypadkiem;-)  Spędziłam z nią kilka godzin, rozpatrując wady i zalety różnych dróg, którymi mogłabym podążyć. Najwięcej radości dało mi omawianie wersji, w której zostaję trenerem TRE, ale odrzuciłam ją jako wymagającą najwięcej nakładów finansowych, czasowych. Patrząc perspektywicznie, korzyści byłyby największe, ale odroczone w czasie. Kolejne to prowadzenie zajęć, warsztatów dla dzieci i dorosłych w kilku tematach, w których czuję się kompetentna. Z tym projektem mogłabym ruszyć od razu. Rzecz jasna pojawiła się również joga. Przeszła mi też przez myśl też możliwość pracy w Berlinie. Dwa - trzy dni w tygodniu i zapewniłabym wynagrodzenie, które dostaję obecnie. Spokojna głowa, cztery dni do dyspozycji...

No i co? No i poszłam za głosem intuicji. Zapisałam się na certyfikowane szkolenie TRE. Sporo będzie mnie to kosztowało, ale postanowiłam zawalczyć o najlepszą wersję dla siebie. Pod każdym względem. Przede wszystkim predyspozycji osobowościowych do wykonywanego zawodu, ale nie ukrywam, że także gratyfikacji finansowej, choć odroczonej.

Dzisiaj byłam na rozmowie z osobą prowadzącą szkolenie i upewniłam się, że to właściwy wybór. Tego chcę.
Wreszcie spokój ducha.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku...

"To kim teraz będziesz?" - mama jest najwyraźniej zdezorientowana. Odpowiadam, że nie wiem, bo naprawdę nie mam bladego pojęcia, co będę robić. Od zawsze, czyli od dwudziestu siedmiu lat byłam nauczycielką języka polskiego w tej samej szkole... Ale przecież będę nadal sobą. Może nawet trochę bardziej.

A póki co...

A póki co, czyli dopóki nie stanę się certyfikowanym trenerem TRE, muszę zarabiać na chleb powszedni. Pomysły podsuwa mi życie. Dzisiaj koleżanka, która również odchodzi ze szkoły, zaproponowała mi prowadzenie zajęć w jej kawiarni - klubie. Mam pomysł na zajęcia dla dzieciaków. Dzwoniła też znajoma trenerka z propozycją współpracy przy jednym z jej projektów. Porozmawiamy. Zobaczymy, co z tego się urodzi... No i oczywiście joga... Asatoma satgamaya...

Dlaczego?

Może to te wszystkie „Pod słońcem Toskanii” i inne, w których bohaterka / bohater rzucają swoją bezpieczną życiową przystań (bywa, że ta przystań sama odpływa), by wieść „życie prawdziwe”? Może to te motywatory typu: „Wszystko, czego pragniesz, jest po drugiej stronie strachu”? Może to rok Psa, który sprzyja nowym przedsięwzięciom zawodowym. Tylko „zacznij teraz, nie zwlekaj”;-)? A może dochodzi się po prostu do takiego momentu, kiedy konstatujesz, że „No ku*wa – nie!”? Co ty, kobieto, robisz ze swoim życiem? Henry Thoreau napisał, że „większość ludzi wiedzie życie w cichej rozpaczy”. Moja zaczęła już skrzeczeć, więc zwijam manatki i … ahoj, przygodo! Z perspektywy prawdziwych ludzkich tragedii strach przed zmianą, jaką jest porzucenie pracy, wydaje się groteskowy i śmieszny.